Metadon

Kolejny głuch huk zatrząsł hermetycznie szczelną komorą.
Niebieskie rozbłyski tańczyły przez chwilę na przyciemnianych goglach mężczyzny stojącego po drugiej stronie szyby.
– Testy zderzeniowe są jak metadon dla narkomana – przełknął głośno ślinę. – Wie pan, kapitanie… manekiny nie krzyczą.
Oparty o ścianę kapitan Zima posłał mu pełne współczucia spojrzenie i przeniósł je z powrotem na wypełnione metalowymi odłamkami wnętrze kabiny. Pod zimną maską stoickiego spokoju kryła się chęć sięgnięcia do kabury.
„Wariat jakiś” – pomyślał oficer i przez chwilę zastanawiał się czy nie wypowiedział tego na głos.
– Proszę zapewnić Stolicę, że my tutaj w Inspektoracie dołożymy wszelkich starań, by prototyp wzbił się w powietrze jeszcze w tym roku – powiedział naukowiec i ruszył żwawo w kierunku wyjścia.
– Proszę za mną, kapitanie, pokażę panu smoki.